Kraków na weekend i nietypowe atrakcje

Jak tylko nadarza się okazja, żeby spędzić weekend w Krakowie, to zawsze z niej korzystamy. W sumie w Krakowie jesteśmy kilka razy w roku i nie tylko latem - o każdej porze roku Kraków ma coś do zaoferowania i chwile spędzone w tym mieście są po prostu magiczne. Gdybym miała powiedzieć, jakie miasto oprócz Warszawy lubię w Polsce najbardziej, to w czołówce znalazłby się właśnie Kraków (choć przyznaję, że powinniśmy lepiej poznać też inne miasta, m.in. Wrocław, Poznań, Trójmiasto).

Lubimy Kraków za to, że za każdym razem nasza wyprawa kończy się odkryciem zupełnie czegoś nowego. W tym wypadku na zaproszenie hotelu Mercure Kraków Stare Miasto pojechaliśmy do Krakowa w piątek rano. Mamy to szczęście, że obydwoje mogliśmy pracować zdalnie, więc też efektywnie wykorzystaliśmy czas podróży, a resztę dnia przepracowaliśmy już w hotelowym pokoju.

Lubimy łączyć pracę z podróżami, ponieważ jest to załatwienie jakby dwóch spraw w jednym czasie: z jednej strony przemieszamy się i pracujemy, a z drugiej strony na koniec dnia jesteśmy w nowym miejscu i możemy odpoczywać w innych okolicznościach :) W ramach projektu Local Stories i przy współpracy z hotelem Mercure Kraków Stare Miasto na miejscu czekały na nas różne niespodzianki. W pokoju znaleźliśmy cztery koperty, z czego każda zawierała list i propozycje spędzenia wolnego czasu. Local Stories jest akcją polegająca na zachęceniu do poznawania nieodkrytych, mniej znanych miejsc. Podjęliśmy wyzwanie! :)

Nie ukrywam, że pierwsza niespodzianka w ramach Local Stories wyjątkowo mnie zaskoczyła i faktycznie sama nigdy bym się nie odważyła i nawet nie pomyślała o tym, żeby odwiedzić dom strachu. Ile razy przemierzaliśmy uliczki Starego Rynku w Krakowie, to zawsze szerokim łukiem omijałam miejsca oferujące zastrzyk adrenaliny. Lost Souls Alley znajduje się na ul. Floriańskiej 6 i jest to miejsce, w którym od pierwszej sekundy poczujesz jak jeży Ci się każdy włos na głowie (przynajmniej ja tak miałam :) ). Jest to rewelacyjnie zaadaptowana stara kamienica. Cała zabawa polega na tym, że wchodzi się do jednego pomieszczania, obsługa zamyka za Tobą drzwi i od tego momentu przez 20 minut Twoje zmysły są na maksa wyostrzone. Masz przechodzić z jednego pokoju do drugiego, ale na miejscu okazuje się, że aby się przedostać dalej, to napotykasz różne przeszkody. Przykładowo trzeba rozwiązać zagadkę. Byłam tak zestresowana, że dodanie kilku prostych liczb przerosło moje możliwości. Poczujesz zapach benzyny, nieoczekiwanie zgaśnie światło, w niespodziewanym momencie ktoś złapie Cię za rękę albo zaatakuje piłą, nieustannie będziesz słyszeć przeraźliwe odgłosy. Przenosisz się do innej rzeczywistości. Mieliśmy z Bartkiem jedną zasadę: on zawsze mnie trzyma i jest blisko mnie. Sama nigdy w życiu nie weszłabym do takiego miejsca. Cieszę się, że to przeżyłam. Wejście do takiego miejsca naprawdę było dla mnie ogromnym wyzwaniem i cieszę się, że mam to już za sobą. Muszę jeszcze tylko dodać od siebie, że jestem pod ogromnym wrażeniem, jak obsługa Lost Souls Alley przygotowała całą atrakcję, samo miejsce i z jakim zaangażowaniem i pasją traktuje swoją pracę.

Reszta weekendu minęła nam w cudownej, romantycznej i spokojnej atmosferze. Czyli tak jak lubię najbardziej :) Kolejną atrakcją w ramach Local Stories było odwiedzenie małej, krakowskiej Chorwacji, czyli Zakrzówka. Z centrum Krakowa do Zakrzówka jest zaledwie 5 kilometrów. Malownicze miejsce, które wyglądem przypomina najlepszy śródziemnomorski kurort i zachwyca swoim pięknem. Jest to teren dawnego kamieniołomu wapienia (to tutaj przez rok pracował Karol Wojtyła). Właśnie przez złoża wapienia woda jest tutaj krystalicznie turkusowa, a skalisty brzeg i opatulająca go zieleń daje złudne wrażenie przeniesienia się do Chorwacji. W Zakrzówku pływają żółwie, Bartek z jednym już pływał :) I jest to miejsce szczególnie atrakcyjne dla nurków, ponieważ na dnie możesz zobaczyć zatopiony autobus, furgonetkę, Fiata 125p. Zakrzówek jest idealnym miejscem na piknik.

Przedostatnią niespodzianką w ramach Local Stories był spacer po krakowskim Kaziemierzu. Podążaliśmy szlakiem Spielberga. Kazimierz jest żydowską dzielnicą, gdzie na każdym kroku napotkasz mnóstwo kawiarenek i restauracji. Niewiele osób wie, że do początku XIX wieku Kazimierz był osobnym miastem i od Krakowa oddzielała go odnoga Wisły, która już nie istnieje. Jeszcze 20 lat temu Kazimierz kojarzył się z zaniedbanymi kamienicami, z szemranymi i niezbyt schludnymi uliczkami. Kazimierz obecnie jest sercem kulturalnej części Krakowa. To tutaj od prawie 30 lat odbywa się Festiwal Kultury Żydowskiej i został nagrany oparty na faktach film “Lista Schindlera” (oscarowy, reż. Stevena Spielberg. Jeżeli nie znasz tego filmu, koniecznie obejrzyj). Będąc na Kazimierzu masz poczucie przeniesienia się w czasie, jest do idealne miejsce na spacer z przyjaciółmi.

I już ostatnia niespodzianka w ramach Local Stories. To miejsce, które do tej pory nie było nam znane: “tęczowe schody” przy ulicy Tatrzańskiej 5. Są to zwykłe schodki, schowane za blokiem na krakowskim Podgórzu. Miejsce rzadko uczęszczane przez turystów, a często i rodowici Krakowianie o tym miejscu nie wiedzą. Wyróżnia je jednak to, że każdy stopień pomalowany jest na inny kolor i napisana na nim jest sentencja mająca wzbudzić u przechodnia refleksję. Znajdziesz tutaj wypowiedzi Gandhiego, Pratchetta, Korczaka, czy Włóczykija albo Taty Muminka.

Jednego dnia przeszliśmy z Bartkiem 24 kilometry i po tak długiej wędrówce przy 30 stopniach i pełnej lampie byliśmy totalnie wykończeni. Z braku sił na kolejne spacery zdecydowaliśmy się zjeść kolację w hotelowej restauracji, co w naszym wypadku było naprawdę nietypowym wyborem, a jednocześnie jednym wielkim i pozytywnym zaskoczeniem. Do tej pory restauracje hotelowe kojarzyły mi się z wygórowanymi cenami oraz z przekombinowaną jakością dań (z jednej strony ładnie podane ale z drugiej strony niepowalające smakowo). W hotelu Mercure Kraków Stare Miasto mieści się restauracja Winestone. W karcie menu znajdziemy dania serwowane na kamiennych podstawkach, szeroki wybór win oraz krótką listę potraw - co jest ogromnym plusem. Na początek dostaliśmy świeże, na miejscu wypiekane pieczywo, które było genialne. Zaczęliśmy wypytywać o sposób jego wypiekania i okazało się, że jest przygotowywane na rodzynkowym zakwasie! Do tego podana była oliwa: prawdziwa, włoska, świeża.

Dalej było już tylko lepiej: zestaw hiszpańskich szynek i serów, troć wędrowna na szpinaku, makaron z krewetkami i wisienka na torcie: potrójnie czekoladowe brownie.

Jednomyślnie doszliśmy do wniosku, że jest to restauracja, którą spokojnie możemy polecać naszym znajomym. Był to jeden ze smaczniejszych posiłków jaki kiedykolwiek do tej pory jadłam w Krakowie. Wystrój restauracji Winestone z jednej strony jest przytulny i zachęca do długiego biesiadowania, a z drugiej strony jest nowoczesny. Wyróżnikiem restauracji jest otwarta kuchnia, można podglądać kucharzy wydających nasze posiłki. Z tej samej kuchni wydawane są też codzienne śniadania, więc nic dziwnego, że nam bardzo smakowały :)

Nasz weekend w Krakowie minął błyskawicznie. Był intensywny, dzięki czemu faktycznie myślami oderwaliśmy się od pracy. Nie da się też ukryć, że inaczej się odpoczywa będąc w ładnych pomieszczeniach. To ma ogromne znaczenie! Wystrój hotelu z jednej strony nawiązywał do historii Krakowa, a z drugiej strony był bardzo nowoczesny.

Tak samo byliśmy pod ogromnym wrażeniem obsługi hotelowej. Nie zdążyliśmy nawet pomyśleć o jakiejś sprawie, a natychmiast ktoś oferował swoją pomoc. Do domu wróciliśmy przyjemnie zmęczeni i nawet zbliżający się poniedziałek nie wydawał się straszny. Kolejny raz dochodzimy do wniosku, że kiedy zapełnisz sobie wolny czas w nieoczywiste atrakcje i zaplanujesz mnóstwo rzeczy do zrobienia, to z pewnością najlepiej wtedy odpoczniesz.