Bratysława na weekend

TLDR

  • Bratysława zaskoczyła nas przede wszystkim kulinarnie

  • Idealne miasto na weekendowy wypad

  • Najlepsze śniadanie zjesz w Mondieu Laboratorie alternatywnie w Urban House jednak Mondieu Laboratorie jest o niebo lepsze.

  • Jeden z najlepszych burgerów jakie jedliśmy w życiu serwują w Roxor

  • Przyjemny fusion kuchni azjatyckiej Soho

  • Lody jak na Sycylii w Inonni Cremeria

  • Omijać szerokim łukiem Old Fashioned Bar – pułapka dla turystów?

  • Bardzo dobre jedzenie i drinki, aczkolwiek ceny trochę wysokie (danie główne w ok. 12-15 euro, drink 6 euro) w Savage Garden Restaurant

O tym jak daliśmy się nabrać w Old Fashioned Bar i jak wyglądają najlepsze burgery w Bratysławie, znajdziesz w poniższym artykule :)

Ciekawe, że lot z Warszawy do Bratysławy trwa zaledwie 50 minut (bilety można upolować już za 60 zł), a o samej stolicy Słowacji wcześniej za dużo nie wiedzieliśmy. Na nic się nie nastawialiśmy, niczego nie oczekiwaliśmy. Wyruszyliśmy w nieznane i chcieliśmy być zaskoczeni. Tak też się stało :) Bratysława okazała się być uroczym miastem i mimo, że to stolica, to wcale nie odczuwaliśmy tu charakterystycznego dla dużych miast "pędu". Harmonia, spokój, prostota - te trzy słowa chyba najlepiej oddają sens samego miasta.

Architektura jest znacznie skromniejsza niż ta w oddalonym o zaledwie 60 kilometrów Wiedniu. Nie ma tu przepychu, nie będziesz się zatrzymywać na każdym kroku, żeby podziwiać budowle i rzeźby. Nawet zamek na wzgórzu ma prostą bryłę i jest pozbawiony zbędnych zdobień. Całkowie przeciwieństwo Wiednia. Jednak znajdziesz tu kręte uliczki, witryny knajpek i restauracji są przyjemnie oświetlone. O 22:00 wszystkie sklepy są definitywnie zamknięte, a te restauracje, które znajdują się w ścisłym centrum mogą jeszcze obsłużyć gości, ale też odczujesz, że jest to zdecydowanie za późna pora na raczenie się kolacją.

Gdybym miała powiedzieć co ważne jest dla Słowaków, to wydaje mi się, że jest to "czysty spokój". Słowacy nie są hałaśliwi i z reguły zachowują się tak jakby wyznawali zasadę: liczy się tu i teraz. Podczas naszego kilkudniowego pobytu w Bratysławie kilka razy widziałam jak pary zatrzymywały się na środku chodnika i zaczynali się po prostu całować. Nikt się z tego powodu nie oburzał i nikomu to nie przeszkadzało. Wieczorową porą miasto jest ciche, ale przez to też bardzo romantyczne i intymne.

Kulinarna mapa Bratysławy jest różnorodna: na Starym Rynku znajdziesz knajpki z tradycyjną, słowacką kuchnią ale też i inne smaki: tradycyjny japoński ramen, amerykański burger, francuskie naleśniki i tosty. Możesz przebierać. Słowacy przykładają wagę do wystroju wnętrza. Wygodne fotele, designerskie dodatki, przyjemna muzyka w tle - to zdecydowanie jest w większości knajpek. No ale po kolei :)

Na pierwsze śniadanie udaliśmy się do Mondieu Laboratorie. Lokal w samym centrum Starego Miasta.

Do 11:30 serwowane są tutaj tylko śniadania, a karta menu jest całkiem obszerna i jestem pewna, że każdy znajdzie coś dla siebie. Średnia cena od osoby za śniadanie wynosi od 5 do 7 euro. Kawa za 2,50 euro. Miejsce nas zachwyciło. Przede wszystkim serwowane dania są naprawdę bardzo dobrze przyrządzone. Sałatki przyprawione, świeże pieczywo, jajko w koszulce idealnie ugotowane i do tego miękkie, dojrzałe awokado. Sycąco, zdrowo i bardzo smacznie.

Innym miejscem słynącym ze śniadań jest Urban House i tu też serwują typowe zestawy śniadaniowe, w takiej samej cenie jak w Mondieu Laboratorie, ale jednak porcje, styl podania i szybkość obsługi nie pozostawiają tak pozytywnego wrażenia jak poprzednie miejsce. Z ciekawości zamówiliśmy tutaj to samo danie: jajko w koszulce na awokado, z pieczywem i sałatą. Nie ma porównania, aczkolwiek poprawnie.

Swoją drogą tuż obok Urban House znajduje się jeden z lepiej ocenianych drink barów: Old Fashioned Bar i niestety miejsce okazało się być totalną porażką. Wystrój i klimat w środku cudowny! Wszystko gustownie urządzone, ale obsługa i co najważniejsze same drinki okazały się być nieporozumieniem. Każdy drink kosztował nas 10 (!!!) euro, a nie byliśmy w stanie ich wypić. Mieliśmy wrażenie, że nikt nie miał pojęcia jak przyrządzić dobrze zbalansowanego drinka. Podejrzane już było to, jak kelnerka nie była w stanie wskazać nam, które drinki w karcie menu są "słodko-kwaśne" ale wyszliśmy z założenia, że może dopiero się uczy i ma prawo nie wiedzieć. Jednak jak już otrzymaliśmy drinki, które smakowały naprawdę tragicznie, to już wiedzieliśmy, że to miejsce nie mogło zyskać tak dużo pozytywnych ocen w "normalny" sposób. Gdyby ten drink kosztował 1 euro, to może bym przeżyła ale za 10 euro jednak było mi ciężko to zrozumieć :)

Jednak nie bez powodu panuje przekonanie, że w naturze wszystko zostaje w równowadze. W Bratysławie spróbowałam najgorszego drinka i dla odmiany zjadłam najlepszego burgera. Ani w Warszawie, ani w Waszyngtonie, nawet w San Francisco nie serwują tak dobrych burgerów jak w Roxor. Mięso było idealnie przyprawione, wypieczona na miejscu bułka idealna i do tego te dodatki: sosy, cheddar, bekon i chrupiące nachosy. To był taki smak, który będzie mi się czasami śnił po nocach, mówię Ci! Generalnie nie jestem wielką fanką burgerów i to miejsce zasugerował Bartek. Jednak jak tylko wgryzłam się w burgera, to jestem pewna, że moje oczy ze zdumienia były wielkości pięciozłotówki. A jeżeli chodzi o ceny: za normalnej wielkości burgera zapłacisz tu 8 euro, za podwójnego 12 euro. Porcja frytek (te z wędzoną papryką - genialne) to koszt w wysokości 2 euro. Pokazuję tylko jedno zdjęcie, bo nie miałam cierpliwości na robienie kolejnych :P Za to w video zobaczysz więcej ujęć tego super burgera :)

Jeżeli będąc w Bratysławie złapie Cię ochota na lody (i nieważne, że akurat będzie końcówka października :P ) to śmiało wybierz się do Inonni Cremeria. Lody smakują tu bardzo podobnie do tych sycylijskich, więc z ręką na sercu polecamy to miejsce. Jedynie trzeba mieć na uwadze fakt, że kartą można zapłacić dopiero w momencie kiedy rachunek wynosi 5 euro.

Kolejnym zaskoczeniem okazało się miejsce serwujące kuchnię azjatycką. Mowa tu o Soho. Wnętrze minimalistyczne, karta dań zawiera zaledwie kilka pozycji: 2 zupy, 8 dań głównych i 2 rodzaje curry. Dania są ogromnej wielkości, podane w gustownych naczyniach ale co najważniejsze: ich smak! Tradycyjna zupa na mleku kokosowym z kurczakiem, trawą cytrynową, liściem limonki i odpowiednią ilości papryczki była absolutnie doskonała (7 euro). Drugie danie, które spróbowaliśmy to krewetki z imbirem i chilli serwowane z jaśminowym ryżem i świeżo smażonymi warzywami (8 euro). Kolejny raz doskonałe danie. Ciekawym i bardzo przyjemnym zaskoczeniem było to, że do każdego dania serwowany jest obok kawałek melona, na wypadek gdyby trzeba było załagodzić poczucie ostrości.

Ostanie miejsce, o którym warto wspomnieć kilka słów to Savage Garden Restaurant i jest to restauracja która serwuje bardzo dobrej jakości dania, pięknie podane i przede wszystkim bardzo smaczne. Każde danie jest przemyślane i użyte składniki są bardzo dobrze potraktowane. Cenny dań wahają się od 10 do 14 euro, więc restauracja nie należy do najtańszych. Przykładowo gnocchi z mulami kosztowały 12 euro, burger z frytkami i colesławem 13 euro. Lemoniada 4 euro. Miejsce to można odwiedzić też tylko na drinka (kosztują 6 euro) i są też bardzo fajnie zbalansowane.