Wakacje na Bali

Z kilku powodów wakacje na Bali były dla nas niezwykle ekscytujące. Przede wszystkim pierwszy raz lecieliśmy do Indonezji. Do tej pory Bali kojarzyliśmy tylko z opowieści naszych znajomych. W naszym wypadku wyprawa do Indonezji na zawsze będzie też tą “wyjątkową” chociażby z tego względu, że była to również nasza podróż poślubna.

Indonezja jest krajem wyspiarskim i składa się w sumie z blisko 20 000 wysp. Położenie geograficzne wpływa na zmienność pogody. I tak jak na jednej wyspie może być słonecznie i panują letnie warunki, tak na sąsiedniej wyspie może trwać pora mokra. Pogoda na Bali jest bardzo zmienna. Najlepszy sezon na Bali jest od lipca do października. Właśnie w tych miesiącach panuje tu pora sucha i są najmniejsze szanse na opady deszczu. Jednak ze względu na to, że Bali jest wyspą, to trzeba się nastawić na to, że nawet “w najlepszym sezonie” mogą przytrafić się opady. Doświadczyliśmy tego na własnej skórze :) Objechaliśmy praktycznie całą wyspę. Przez kilka dni mieszkaliśmy na samym południu, czyli w Nusa Dua słynącej z długich, szerokich i piaszczystych plaż. Nusa Dua jest bardzo popularną destynacją wśród zamożniejszych Japończyków, którzy szczególną wagę przykładają do estetyki i spokoju.
Któregoś dnia skusiliśmy się, żeby wypożyczyć skuter. Na Bali panuje ruch lewostronny i jazda skuterem była dla nas niesamowicie emocjonalnym przeżyciem :)

Wyruszyliśmy z Nusa Dua do Ubud (ok 2 godzin jazdy skuterem w jedną stronę). Pojechaliśmy do Monkey Forest. Zetknięcie się z żyjącymi "prawie" na wolności małpami jest niezaprzeczalnie niesamowitym przeżyciem. Wchodząc do rezerwatu liczysz się z tym, że jest to teren opanowany przez małpki, więc to Ty musisz się dostosować do ich reguł. Oznacza to, że lepiej jest zdjąć z głowy okulary, trzeba zapiąć kieszenie i zabezpieczyć plecak. Na tę wyprawę specjalnie kupiliśmy banany. Małpki w ogóle się nie boją ludzi i są bardzo ciekawskie. Karmienie małpki, która zdecydowała się na Ciebie wdrapać i usiadła na Twoim przedramieniu z pewnością jest przeżyciem, które warto sobie zafundować.

Inne miejsce, które nas zachwyciło było Bali Bird Park. Tutaj zebrane są najciekawsze, egzotyczne gatunki ptaków. Nigdy nie podejrzewałam, że ptaki potrafią być tak komunikatywne i że lubią być np. masowane :)

Na kilka dni zatrzymaliśmy się też w środkowej części Bali, wśród wzgórz porośniętych dżunglą. Nasz dom, który był częściowo przeszklony opatulała dzika dżungla i sprawiało to niesamowite wrażenie.

Ciekawym doświadczeniem było dla nas to, że jak mieszkaliśmy w dżungli, to pogoda była bardzo zmienna i tak jak u nas potrafił padać rzęsisty deszcz, to na wybrzeżu świeciło słońce. Dlatego nawet w sezonie suchym zachęcamy, żeby wybrać się do dżungli, ale dosłownie na 1-2 dni.

Najbardziej turystycznym i najgłośniejszym miejscem na Bali jest słynna Kuta - najpopularniejsza miejscówka wśród wielbicieli surfingu. Szeroka plaża i ogromne fale są rajem dla wszystkich miłośników wodnych sportów. Mi jedynie w Kucie przeszkadzało to, że zupełnie nie czułam tam indonezyjskiej kultury ani balijskiej atmosfery. W otoczeniu głośnych barów, restauracji serwujących zachodnie przysmaki i sklepów typu “Zara” indonezyjski klimat zupełnie się zatracił.

Zupełnie inny klimat panuje na sąsiedniej wyspie Gili Trawangan. Gili słynie z wiecznie turkusowej wody, żółwi pływających tuż przy brzegu, piaszczystej plaży i nieba bez ani jednej chmurki. Na Gili Trawangan najlepiej jest dostać się za pomocą łódki. Rejs z Bali na Gili Trawangan trwa ok. 1,5 godziny. Gili Trawangan kojarzy mi się z wyspą z reklamy kokosowych batoników ‘bounty”. Jest to mekka dla wszystkich tych, którzy kochają dobre jedzenie i krystaliczny ocean. Kilkudniowy pobyt na Gili wspominam najmilej ze wszystkich zwiedzonych przez nas indonezyjskich miejsc.

Balijczycy utrzymują się głównie z rolnictwa albo z turystyki. Pola ryżowe, drzewa kokosowe, bananowce, kakaowce, plantacje kawy - to główna domena Balijczyków.

Indonezyjskie, tropikalne owoce są obłędnie dobre. Praktycznie codziennie piliśmy świeże soki z mango, papai, ananasa albo wodę z młodego kokosa. Orzech można było kupić praktycznie na każdym kroku i na Twoich oczach był ciosany.

Ciekawy w smaku jest salak, inaczej zwany “owocem węża”. Z zewnątrz salak pokryty jest skórką, która wyglądem przypomina skórę węża.

Popularnym indonezyjskim przysmakiem jest tzw. Rujak. Są to pokrojone różne owoce, które są polane sosem z orzeszków ziemnych i chilli (zobaczysz w filmie :) ) Nieraz widzieliśmy jak Indonezyjczycy w południe robili sobie przerwę i posilali się właśnie rujak. Sprzedawanie posiłków przy drodze, kiedy jedzenie jest zapakowane w zwykły papier jest czymś absolutnie naturalnym.

W kuchni indonezyjskiej dominuje ryż. Jednak to w jaki sposób Indonezyjczycy potrafią ten ryż przyprawić, to jest absolutne mistrzostwo! W porze obiadowej popularne jest jadanie w “warungach”. Są to lokalne knajpki słynące z wydawania jednego rodzaju dania. Oczywiście standardowe restauracje też cieszą się popularnością - ale raczej wśród turystów i zamożnych Balijczyków. My chodziliśmy jadać do najlepiej ocenianych lokalnych knajpek. “Nasi Goreng” czyli ryż smażony z dodatkami (orzeszki, kurczak, sałatka) był naszym ulubionym zestawem obiadowym.

Indonezyjczycy kochają ostre przyprawy.

Chilli, imbir, liście kafiru (limonka), kurkuma są powszechnym dodatkiem do tradycyjnych dań.

Oprócz samej przyrody, otaczającego nas krajobrazu i cudownie smacznego jedzenia czuję, że powinnam powiedzieć kilka słów o samych Balijczykach. Spotkałam się nieraz ze stwierdzeniem, że ich mentalność dla nas, ludzi Zachodu, jest dosyć “ciężka”. Jednak po naszym pobycie na Bali i na Gili Trawangan zupełnie nie mogę się pod taką opinią podpisać. Wręcz przeciwnie! Balijczycy są jedną z najbardziej życzliwych społeczności! Trudno jest opisać jakie dobro i spokój od nich płynie. Często zachowują się zgodnie z zasadą “karma wraca”, dlatego czymś zupełnie normalnym jest, że Balijczyk bezinteresownie zaproponuje swoją pomoc albo okaże Ci życzliwość. Bali określane jest jako wyspa świątyń. A to dlatego, że Balijczycy to głównie wyznawcy hindu. Zgodnie ze swoją wiarą, w każdym domu powinna być mała kapliczka/miejsce święte służące do wspólnych modlitw. Napotkane na chodnikach małe bambusowe koszyczki wypełnione kwiatami i resztkami jedzenia są elementem ich codziennej praktyki religijnej.

Jestem pewna, że w niedalekiej przyszłości znów będziemy chcieli pojechać do Indonezji. Kusi mnie myśl, żeby zostać tam nawet na dłużej… :)