Wiedeń na weekend

Wybraliśmy się na dwa dni do Wiednia. Była to raczej spontaniczna decyzja i nie przykładaliśmy większej uwagi do dokładnego zaplanowania czasu. Tak naprawdę, to w ciągu dnia pracowaliśmy, a popołudniami i wieczorami zwiedzaliśmy miasto i odwiedzaliśmy różne knajpki. Kiedyś mieliśmy okazję spędzić jedno popołudnie w Wiedniu i jedynie co z tego zapamiętaliśmy to fakt, że sznycel wiedeński kosztował astronomicznie dużo monet :D Oraz to, że faktycznie pod względem architektury, to Wiedeń jest piękny. Tym razem udało nam się w Wiedniu spędzić aż (!) dwa dni :) Poniżej opisuję pokrótce knajpki, kawiarnie i wrażenia jakie na nas sprawił Wiedeń.

Zatrzymaliśmy się w wynajętym mieszkaniu, niedaleko centrum ale jednak nie w turystycznej dzielnicy. W pobliżu nas było mnóstwo sklepów spożywczych, dlatego każdego dnia kupowaliśmy sobie kilka produktów, z których można było zaserwować sobie śniadanie. Przykładowo za 2 precle, 2 bułeczki, opakowanie hummusa i awokado zapłaciliśmy 5 euro.

Tak jak wspomniałam, w ciągu dnia zwyczajnie pracowaliśmy. Nasza wycieczka do Wiednia nie była typowo wakacyjną wyprawą. Zwiedzanie i odkrywanie smaków Wiednia zostawiliśmy sobie na popołudnia i wieczory.

Wiedeń jest zaskakujący. Oczywiście przede wszystkim architektura, która po prostu oszałamia swoją dostojnością i pięknem. Dzielnica z zabytkami jest naprawdę duża i spacer po niej jest po prostu magiczny. Nieważne, czy w ciągu dnia, czy wieczorem - budowle, rzeźby, fontanny zawsze robią ogromne wrażenie.

Pierwszą kolację zjedliśmy w Swing Kitchen i tak się składa, że jest to wegetariańska knajpka. Do Wiednia przyjechaliśmy późnym wieczorem i chcieliśmy zjeść kolację niedaleko wynajętego mieszkania. Uraczyłam się burgerem z a'la sznyclem wiedeńskim :) Do tego sałatka colesław i otwarcie przyznam, że jedzenie było naprawdę dobre. Za jeden zestaw: burger, sałatka, napój zapłaciliśmy 9 euro.

Pierwsze zetknięcie z tradycyjnymi, austriackimi wypiekami niestety nie było dla nas udane. Rzadko piszę o miejscach, które po prostu nas zawiodły. W sytuacji kiedy odwiedziliśmy cukiernię, która ma całkiem wysoką ocenę i większość pozytywnych opinii, a na miejscu okazuje się, że ciasta po prostu nie były smaczne, to nie zostaje mi nic innego jak napisać: jeżeli odwiedzisz Wiedeń i będziesz szukać cukierni to nie idź do Froemmels Konditorei. Tradycyjny torcik Sachera okazał się suchy, a torcik z likierem jajecznym po prostu nie należał do najświeższych.

Za to odmienne wrażenie sprawiła na nas cukiernia Gerstner. Tutaj nie tylko ciasta, ciasteczka, babeczki i kawa jest wyśmienita ale też i wystrój robi ogromne wrażenie. Swoją drogą odnieśliśmy wrażenie, że w Wiedniu są dwa rodzaje wystrojów: prawdziwie arystokratyczne i z przepychem albo totalnie kiczowate i niedbałe.

Cukiernia Gerstner zdecydowanie jest warta odwiedzenia! Torcik Sachera, tradycyjny strudel wiśniowy, mus czekoladowy z gruszką i w końcu truskawkowa babeczka - każdy z tych wypieków był absolutnie boski, a koszt jednego to ok. 4 euro. Oczywiście do ciastka pasuje też kawa :) Cena za latte i cappuccino to ok. 5 euro.

Inną cukiernią, którą można odwiedzić jest Cafe Diglas, miejsce to szczyci się ponad 140-letnią tradycją. Oprócz wyrobów cukierniczych serwują tutaj też dania obiadowe, jednak ceny na nie są już naprawdę wysokie. Przykładowo za sznycla wiedeńskiego zapłacisz tu 24 euro, a smakowo będzie daleko odbiegał od sznycli serwowanych w innym miejscu (czytaj dalej). Wypieki smakują dobrze i wystrój też jest przyjemny. W Wiedniu znajdziesz aż 4 Cafe Diglas i każdy znajduje się w ścisłym, zabytkowym centrum miasta.

Wracając do tematu sznycli: będą w Wiedniu nie można nie spróbować dobrego sznycla! Trafiliśmy do miejsca, które serwuje genialne sznycle oraz (co też jest ważne) za rozsądną cenę. Mowa o Schnitzelwirt. Wybierając się do tego miejsca musisz mieć na uwadze kilka rzeczy: lokal nie jest położony w ścisłym centrum, co właśnie korzystnie wpływa na rozrzut cen w karcie menu. Tutaj zestaw klasycznego sznycla z tradycyjną sałatką ziemniaczaną kosztuje 10 euro. Kolejna sprawa jest taka, że lokal wnętrzem nie zachęca. Szczerze mówiąc, gdybyśmy nie wiedzieli, że to właśnie w tym miejscu serwują jedne z najlepszych sznycli w Wiedniu, to po przekroczeniu progu prawdopodobnie byśmy wyszli. Z zewnątrz jest ładnie, ale wnętrze? Może taki wystrój był przyjemny jakieś 50 lat temu :D

Ale liczy się jedzenie, a tu trzeba otwarcie przyznać, że serwują je doskonale! Nie dbają o wygląd, nikt nie dopieszcza Twojego talerza, ale to przestaje się liczyć w momencie, kiedy próbujesz sznycla i zagryzasz go słynną sałatką ziemniaczaną. Naprawdę miejsce warte odwiedzenia.

Swoją drogą na blogu znajdziesz przepis na tradycyjnego sznycla wiedeńskiego oraz na sałatkę ziemniaczaną.

Ostatnie miejsce jest dla nas absolutnym fenomenem. Mały lokal o nazwie Kolar, totalnie schowany w krętych uliczkach Starego Miasta. W pewnym momencie zwątpiliśmy, czy to miejsce jeszcze w ogóle istnieje. W ostatniej chwili dostrzegliśmy logo, otworzyliśmy drzwi, a tam gwar, mnóstwo ludzi i w powietrzu cudowny zapach pieca opalanego drewnem. Jest to lokal, który słynie z serwowania tradycyjnych pit (cienkie chlebki), które są opiekane w piecu i nadziewane przeróżnymi dodatkami. W karcie menu jest aż 40 możliwych kompozycji, a cena za każdą pitę waha się od 5 do 7 euro (za dużą pitę).

Wiedeń nas urzekł swoją architekturą. Niewątpliwie jest to jedno z piękniejszych miast.

Jednocześnie odnieślimy wrażenie, że pod względem kulinarnym Wiedeń trochę "osiadł na laurach". Nie bez powodu rozprzestrzeniła się opinia, że obsługa i ogólnie kelnerzy w Wiedniu niezbyt dbają o przyjemną atmosferę. Trzeba też poświęcić sporo czasu, żeby znaleźć naprawdę dobre jedzenie. Praktycznie na każdym kroku jest jakaś knajpka i wydawałoby się, że gdyby dodać do tego dobre menu i przytulne wnętrze, to Wiedeń mógłby być nie tylko jednym z piękniejszych ale też i smaczniejszych miast.